Gniew buchał w jej krwi. Rozpalał ją
do czerwoności. Miała ochotę krzyczeć, zdzierać z siebie
ubrania. Bić. Zabijać. Jej skóra pokryła się kropelkami potu,
skóra delikatnie drżała. Serce biło mocno w jej piersi. Otworzyła
zaciśnięte wcześniej oczy, rozchyliła delikatnie wargi. Próbowała
równomiernie oddychać, oby się tylko nie zatracić. Piersi
falowały jej w rytmie tych starań. Paznokcie wbijały jej się
boleśnie w skórę. Nie czuła tego. Zwykła pobudka kosztowała ją
wiele cierpień. Mimo że minęły już dwa lat, wciąż nie
dawała sobie z tym rady. Bała się zasypiać, aby tylko ponownie
tego nie czuć. Nie była do tego stworzona, nie chciała tego.
Wszystko było nie tak, jak sobie tego wymarzyła. Chciała innego
życia, spokojnego, dostatniego. Teraz jedyne czego pragnęła to móc
cofnąć czas.
Tamten dzień prześladował Christine
niczym senny koszmar. Wielokrotnie analizowała go, czy aby na pewno
nie popełniła jakiegoś błędu. Nie, przeznaczenie zdecydowało za
nią. Los wziął sprawy w swoje ręce. Jeden maleńki kamyczek.
Jeden grzech. Tyle cierpienia.
Christine Farley była najlepszą
partią w mieście. Zaledwie dwudziestokilkuletnia śliczna i inteligentna
blondynka, córka kupca. Życie, które spędzała na
studiowaniu ksiąg i przechadzkach uważała za idealne. Niczego
więcej nie było jej potrzeba. W każdą niedzielę do posiadłości
jej ojca zjeżdżali się kolejni kawalerowie, chętni o rękę
Christine. Podobało jej się to zainteresowanie jej osobą. Pragnęła
być w centrum zainteresowania. Nigdy żadnego nie zapamiętała na
dłużej. Czuła się jeszcze za młoda do zamążpójścia. Bawiły
ją te starania, kolejne prezenty znoszone przez mężczyzn do jej
domu. Jeden zapamiętała w szczególności. Piękny naszyjnik z
pięcioma bursztynami znalezionymi na plażach.
Był niezwykły. Wysoki trzydziestokilkuletni przyjaciel jej ojca
zakupił go od innych handlarzy. Christine była zachwycona.
Jeszcze nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Kamienie mieniły
się w zachodzącym słońcu. Mężczyzna podniósł naszyjnik w celu
zawieszenia go dziewczynie na szyję. Na zapięciu był jeszcze jeden
mały, czerwony kamyk. W momencie, kiedy zetknął się ze skórą na
karku, Christine poczuła ból. Przeszył jej ciało niczym włócznia.
Syknęła cicho z bólu. Podniosła dłoń do palącego ją miejsca.
Pod palcami wyczuła niewielkie zgrubienie, miejsce, w którym kamyk
złączył się ze skórą.
Jej życie już nigdy nie będzie
takie, jakie być powinno. W zapomnienie odszedł dom, mąż i
cudowne dzieci. Od tamtego czasu nie mogła opanować gniewu. Każdego
ranku zaczynała walczyć. Próba powstrzymania tego uczucia była
niemożliwa. To było jej przeznaczenie. Chciała z tym skończyć.
Och tak, nie raz próbowała. Kamienny most nad rzeką mógł jej to
umożliwić. Lubiła tam stać i czuć wiatr rozwiewający jej
długie, blond włosy. Przymykała wtedy oczy i marzyła o spokoju.
Wystarczyło podejść trochę bliżej, przekroczyć barierę i
zanurzyć się w zimnej wodzie. Poczuć chłód otulający jej ciało.
Tak, to było jakieś rozwiązanie. Ale czy na pewno go chciała?
Hm, a więc: przepiękny prolog. Naprawdę, dało się wyczuć to w jaki sposób Chris walczy z tym wszystkim i jak obezwładniająca to jest siła.
OdpowiedzUsuńWszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że mam wrażenie, że chyba piszemy w innych seriach XD Europejskie? Morze Bałtyckie?
Jejku!
Szkoda mi, bo to ślicznie się komponuje wszystko, łącząc się, przenikając, słowa wydają się płynąć bez jakiegokolwiek Twojego wysiłku, jakby po prostu istniały.
Tyle tylko, że nie wiem czy istnieją w dobrej rzeczywistości.
Fakt, z tym to dowaliłam... Nie przemyślałam sprawy...
OdpowiedzUsuńOprócz tego z Morzem Bałtyckim to naprawdę piękna notka - jeśli można to tak nazwać. Można poczuć emocje, które Christine przeżywa każdego dnia, jakie to musi być dla niej męczące. Powiem Ci, że masz dar do pisania opisów. Szkoda mi tylko, że tak krótko, ale przynajmniej konkretnie :)
OdpowiedzUsuńTośka
A nom. Mnie się bardzo podobało. Błędy, jak to błędy. Wpadniesz w ten świat i się już nie powtórzą. Bardzo ładnie wszystko opisane. I bardzo długie te opisy, szacunek. Jestem naprawdę pod wrażeniem :).
OdpowiedzUsuńWeny :)
I zagłębienia w ten świat, aby Cię już to nie hamowało przed notkami.
Jak pięknie! Aż Ci zazdroszczę, że tak pięknie. :) Cudownie napisane, naprawdę i szkoda tylko, że tak krótko. Podoba mi się pomysł, że Christine tak naprawdę walczy z grzechem (z samą sobą?), dzięki temu dalsza rozgrywka będzie na pewno bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę i żeby następne rozdziały były równie cudne. :)
Podoba mi się styl i to, że nie ma tu ani grama dialogu ;) Christine wydaje się być ciekawą postacią, brakuje mi natomiast opisu dlaczego gniew wybrał właśnie ją. Z wstępu wydaje mi się spokojną dziewczyną, która chciała mądrze wybrać męża i się ustatkować, jednak kamień zawładnął jej życiem i wprowadził wiele zmian w ułożoną rzeczywistość. Chciałabym zobaczyć więcej nawiązań do jej grzechu, gniew musiał być w niej od zawsze, a jego podłoże może być naprawdę fascynujące. Czekam na ciąg dalszy i rozwianie moich wątpliwości :)
OdpowiedzUsuńZu
Ja, bardzo lubię to jak piszesz. Podoba mi się to,jak i w jaki sposób to robisz.
OdpowiedzUsuńTa notka wyszła ci na prawdę świetnie. Dzięki tobie polubiłam Christine. Jest na prawdę interesującą postać.
Podoba mi się też bardzo pierwszy akapit, gdzie mówisz o tym gniewie. Jest to twój grzech, więc wydaje mi się że zrobiłaś to na prawdę rewelacyjnie.
Notka krótka, ale na prawdę ciekawa. Czekam na więcej. :D!
Smile :*