poniedziałek, 4 marca 2013

V. Zaginiony statek miłości.

„Jestem jak kwiat, który rośnie
W miejscu gdzie nic inne nie chce
Zapuszczam tam swój korzeń
Bo źródła tu są najlepsze
Najlepiej rosnę kiedy karmi mnie jak ból
Najlepiej chociaż nie ma światła tu
Kiedy mój lęk wypełnia mnie jak gęsta mgła
Rosnę, zapach życia mam”
Ptaky- Czarne słońce


Nie, nie otwieraj jeszcze oczu. Niech marzenia senne wciąż trwają. Chciała, aby ten błogi spokój trwał wiecznie, po wsze czasy gościł w jej sercu. Tak bardzo tego pragnęła, wiedziała, że był jej potrzebny do życia niczym powietrze. Przypomniała sobie wydarzenia z wczorajszego wieczora. Ślub. Tak, zgodziłaś się Christine. Powiedziałaś na głos to, czego chciało twoje serce. Zostaniesz żoną, być może, w przyszłości również i matką. Koszmary odejdą. Muszą, w końcu właśnie to sobie obiecała, kiedy usypiała w ramionach Johanna. Nie podda się, będzie walczyć. Zmobilizuje swoje siły i wygra. Bitwa może i była przegrana, jednak nie wojna. Da radę, w końcu po coś została stworzona. Nie mogła być zła. To nie leżało w jej naturze. Uśmiech wykwitł na jej twarzy, powieki wciąż miała przymknięte. Poczuła delikatny pocałunek na swych ustach. Otworzyła niechętnie oczy. Johann, jej narzeczony i przyszły mąż pochylał się nad nią, tuląc ją w swych silnych ramionach. Najwidoczniej przyglądał się jej od jakiegoś czasu.
- Dzień dobry, kochanie.- powiedział, kiedy zorientował się, że dziewczyna już nie śpi. Zmrużyła oczy, chcąc przywołać resztki snu. Nadaremnie. Przygarnął ją do siebie i mocniej przytulił. Czuła bicie jego serca.
- Dzień dobry.- odpowiedziała mu, wciąż się uśmiechając.
Żona. Czy życie nie mogłoby się układać tak, jak tego zapragnie? Po co jej ten cholerny kryształ? Po co to wszystko? Pragnęła mu o wszystkim opowiedzieć, zwierzyć się. Jak nigdy wcześniej wiedziała, że może mu powiedzieć o wszystkim. O smutkach, pragnieniach, o gniewie, który gościł w jej sercu, o rozwiązłym życiu, które musiała prowadzić, aby móc spędzić z nim czas jako prawdziwa Christine. Nie, tego akurat nie mogła powiedzieć. Oczami wyobraźni widziała, jak się denerwuje. O ironio, denerwuje! Czy jej grzech mógłby nad tym zapanować? Zapewne nie. W końcu jest jedną z muz grzechu, wywoływała niepokój i gniew. Nie, to by go zabolało. Wbiłaby mu nóż w serce, zdradziła go.
Otworzyła ponownie oczy. Słońce wlewało się do pomieszczenia przez małe okienka. Sypialnia Johanna spowita była w jego blasku, otulając ich swoim żarem. Jej naga skóra skrzyła się niczym małe diamenciki. Wyciągnęła dłoń i pogłaskała mężczyznę po zarośniętym policzku. Zamruczał cicho, czując jej dotyk. Nie mogła go stracić, to by ją zabiło.
A może właśnie o to chodzi? Może gdyby pochwyciły ją szpony śmierci, wszystko byłoby lepsze? Nie raniłaby mężczyzny, którego kocha, nie musiałaby się przejmować swoją przyszłością. Gdyby umarła, świat stałby się lepszy. Jednego grzechu mniej. Przypomniała sobie radość Johanna, kiedy powiedziała tak. Jego uśmiech i szczery zachwyt. On nigdy nie udawał. Był lepszy od niej, prawdziwszy. Wiedziała, że kiedyś musi nadejść ten dzień. Odejdzie. Nigdy nie będzie za nią tęsknił. On również zrozumie. Wyjaśni mu swój ból, będzie z nim szczera. Dla niego to będzie koniec świata, dla niej też. Ale kiedy przymknie oczy, śniąc o szczęśliwym życiu tam, w niebie, czekając na niego, nic już ją nie zrani.

Wiedziała, że jej ojciec się zdenerwuje. Po prostu to wiedziała. Czuła, jak krew w jej żyłach odzywała się, czekając nieuniknionego. Serce biło jej coraz szybciej, kiedy zbliżała się ta godzina. Umówiła się z Johannem, że przyjdzie dziś wieczorem i poprosi ojca o rękę jego córki. Siedziała więc w swoim pokoju, ściskając ze zdenerwowania ręce i wyczekując. Czy od razu usłyszy krzyk i odmowę? A może jej ojciec zareaguje dopiero później, kiedy jej narzeczony wyjdzie? Tego nie wiedziała. Czuła, jak robi jej się niedobrze. Nie mogła przełykać śliny, ręce jej się pociły a na czole wykwitła mała zmarszczka. Och, proszę, pozwól mi z nim być. Ekscytacja przytłaczała ją, nie mogła w nocy spać. Christine, jesteś taka delikatna mimo, że rządzi tobą kryształ. Masz w sobie niespożyte pokłady uczuć, które tylko czekają, by móc wydostać się z serca. Chciała z nim być, wiedziała już, jak to jest. Żyć razem z nim, dzielić wspólne chwile, zarówno te dobre jak i złe. Och kochanie, pozwól mi ze sobą być, proszę…

- Nie!
Jedno krótkie słowo, a jakże bolesne. Stała, chyląc głowę. Przed sobą miała rozgniewanego, czerwonego ze złości ojca oraz poważnego Johanna. Bała się podnieść oczy, tak bardzo się bała! Jakaś mała cząstka jej, miała nadzieję, że jednak ojciec się zgodzi. Przecież chodziło o jej życie, o jej szczęście. Czy on również nie mógł tego zrozumieć?
- Po moim trupie!- wydarł się starszy mężczyzna, zaciskając pomarszczone dłonie w pięści. Czuł, jak starannie obcięte paznokcie wżynają mu się w skórę. Nie mógł uwierzyć, że właśnie on, śmie przyjść do jego domu i błagać o rękę jego pięknej córki. W głowie się to nie mieściło! Widział Christine z innymi, o wiele lepszymi kawalerami. Dlaczego więc wybrała właśnie jego? Czy był dla niej niedobry? Nie! Pozwalał jej na wszystko. Miała zawsze to, czego chciała. Nie ważne, czy prosiła go o biżuterię przywiezioną z obcych krajów, czy też nowego konia. Miała wszystko. Dosłownie. Dlaczego więc teraz tak się na nim mści? Jego córka doskonale wiedziała, o nienawiści, jaką żywi do tego mężczyzny. Niejednokrotnie ten oto kupiec niszczył jego umowy i podkopywał nowe znajomości. Bezczelni! O czym oni sobie myśleli? Że przyjdzie, poprosi mnie o jej rękę i od razu pozwoli mu mówić do siebie tato? Niedoczekanie!
- Uspokój się Alexandrze i pozwól mi dojść do głosu.- poprosił starszego mężczyznę Johann. Nie tego się spodziewał. Kochał Christine i nie mógł pozwolić, aby coś lub ktoś stawał mu na przeszkodzie ku osiągnięciu pełni szczęścia i poślubieniu jej. Już od dłuższego czasu chciał poprosić ją o rękę, jednak bał się jej reakcji. Przecież mogła z nim być tylko, aby zrobić na złość ojcu. Kobiet nigdy do końca nie zrozumiesz.- Kocham Christine, a ona mnie. Wczoraj zgodziła się zostać moją żoną. Zgodnie z tradycją chciałem jednak zapytać ciebie o zdanie.- powiedział po dłuższej chwili.- Przecież nie chcesz stracić córki, z takiego błahego powodu?
- Błahego?!- powtórzył z krzykiem Alexander.- Ślub z tobą uważasz za coś błahego?
Christine czuła, jak robi jej się coraz gorzej. Bała się odezwać, wiedziała, że jak Johann wyjdzie, ojciec odeśle ją do zakonu, gdzie spędzi resztę swoich dni. O nie, nie mogła do tego dopuścić! Żółć, którą miała w gardle, coraz bardziej jej dokuczała. Czuła ogromne mdłości. Do jej nosa doszedł słaby zapach gotującego się mięsa, które najprawdopodobniej przygotowywały kucharki na obiad. Pokręciła nosem, chcąc wyrzucić z siebie tą obrzydliwą woń. Nieskutecznie. Dłonią przykryła usta i nic nie mówiąc, wybiegła z pokoju.

Z jej pokoju roztaczał się przepiękny widok na morze. Uwielbiała przy nim stać w blasku zachodzącego słońca, które rumieniło jej twarz. Zacisnęła palce na framudze. Wciąż czuła w gardle nieprzyjemne uczucie wymiotów. Nie wiedziała, co się z nią działo. Nigdy jeszcze nie czuła się tak niedobrze. Czy to wszystko przez stres? Możliwe. Czuła niesamowite odrzucenie, kiedy jej ojciec krzyczał na Johanna. Owszem, zdawała sobie sprawę, że się nie zgodzi, że nie będzie tak łatwo. Ale dlaczego aż tak bardzo się upierał? Czy tak ciężko było zrozumieć, że Christine się zakochała? Nie była już najmłodsza, jej czas na zamążpójście dawno minął. Jej koleżanki od dawna miały mężów oraz gromadkę dzieci. Wiodły wspaniałe, godne życie. A ona? Czy jej czas w końcu nadszedł? A jeżeli tak, dlaczego znów ktoś staje jej na przeszkodzie?
Przed jej oczami stanął obraz Sergo. Ten wysoki, szczupły i umięśniony mężczyzna, który chciał dać jej wszystko, czego zapragnie. Niczym Johann, oddał jej swoje serce. Tak jak obecnego narzeczonego, Sergo również kochała. Pamiętała jego półdługie, czarne, zawsze rozwiane włosy, oczy kształtu dwóch migdałów, błyskające ciemnym brązem oraz imponujące, gęste wąsy. Otarła rękawem sukni łzę, która pociekła jej z oka. Mijały już cztery długie lata, od kiedy nie ma go na tym świecie. Pamiętała ich pożegnanie w porcie, czułe uściski i obietnice, że jak tylko wróci, wezmą ślub. Że będzie już tylko i wyłącznie jej. Ta wyprawa miała być jego ostatnią. Jako najemnik walczył w wielu bitwach w zachodnich krainach. Chciał się dla niej zmienić, odstąpić od spędzania życia między podróżami statkiem a dzierżeniem miecza. Miał dosyć zabijania, tak jej mówił. Christine miała stać się jego ostoją, jego pomocą ku spokojnemu życiu. Każdego dnia czekała na jego powrót. Marzyła o tym dniu, kiedy ich usta po raz kolejny się zetkną, a palce znów będą mogły poczuć szorstki zarost na twarzy ukochanego. Złe wiadomości prawie ją zabiły. Pamiętała kolejne samotne tygodnie spędzone właśnie przy tym oknie, wychodzącym na zdradliwy ocean. Łzy płynęły niczym rzeka. Sergo, jej ówczesny ukochany, wspaniały, silny i mężny Sergo zginął między falami. Statek zatonął, zbombardowany przez piratów szukających skarbów.
To właśnie Johann pozwolił jej znów uwierzyć w miłość. W najtrudniejszym momencie był z nią, pozwalając na wspólne milczenie, co z czasem przerodziło się w rozmowy. Wszystko szło łagodnym torem, bez pośpiechu, bez przymusu. Żadne z nich nie wiedziało jak to się skończy. Ich pierwsze rozmowy, tak kulawe, aby mogły się udać. Tak proste i krótkie, tak niedoskonałe. Nigdy przecież tacy nie byli. Ich miłość zrodziła się z innej, jakże wielkiej i wspaniałej. Wiedzieli, że to nie powinno się udać. Christine wciąż pamiętała o Sergo, miała złamane serce, które wciąż bolało. Johann... To był on. Dorosły mężczyzna, nigdy nie pragnący zmienić ani swojego życia ani przyszłości. Wiedział, czego chce i nie był to stały związek. Co się więc stało? Gdzie w tym wszystkim pojawiła się miłość? Dlaczego jej serce znów zabiło mocniej? Czy wystarczyło być cierpliwym? A może nie wolno sobie nic obiecywać? Nie chcieli tego, przyjaźń miała wystarczyć. Krótkie spotkania, które zamieniły się w całonocne schadzki zakochanych. Gdzie ten ból? Zniknął? Zapadł się głęboko, bojąc się wyjść? Nie... Jest, wciąż go czuła, jednak już całkiem inaczej. Był przytłumiony przez nadzieję.

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że ojciec się nie zgodzi! A oni się łudzili? Ciekawi mnie, co w takim razie zrobią. Uciekną? Czy się rozstaną? A może będą naciskać na ojca? A może Chris jest w ciąży? Bardzo płynnie przechodzisz z opisywania przeżyć Chris do przeżyć jej ojca :). Bezboleśnie dla czytelnika :). No i pisanie tych notek idzie Ci bardzo szybko! Nie spodziewałam się, że Chris była wcześniej zakochana :). Czekam na dalszy ciąg! Jestem ciekawa, czym jeszcze mnie zaskoczysz :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się nieziemsko ten Twój styl pisania na Chris. Wiele pięknych opisów, przeżyć i tylko niezbędne dialogi bez jakiegoś bezsensownego przedłużania. Wiadomo było, że się nie zgodzi ojciec, ale mam nadzieję, że rozwiążą tą sprawę :)
    Tośka

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam trochę gorączkę (jakieś 200 stopni) więc jak będę gadać głupoty to mnie nie zjedz :D
    Zbombardowany statek mi się podobał :) Wiem, czepialstwo.
    A tak serio: nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka :D
    A teraz serio serio: dziwię się, że Chris się nie wkurzyła i nie wbiła ojcu widelca w oko. Naprawdę. Bardzo mamy z niej potulnego, a raczej seksualnie aktywizującego się grzeszka. Zastanawiam się też nad tym czy ojciec Chris nie widzi że jej w chałupie w nocy nie ma.
    Jak mam być szczera, chociaż zawsze jestem, no ale jak mam mówić co pomyślałam, to to, że ta historia jest Twoją najlepszą! Miła dla oka, dla serca, dla stylu, dla wyobraźni. Majstersztyk. Możesz wyrobić moją normę na notki, bo bardzo dobrze się to czyta, naprawdę. Sama przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie rozczuliła idea grzechu marzącego o niebie, to było na swój sposób urocze i zrozumiałam, że może oni jednak nie muszą być zupełnie źli, w końcu mają też swoją ludzką stronę. A ludzka strona Christine jest naprawdę piękna. Jest bohaterką, z którą nietrudno się utożsamiać i właśnie chyba przez to, a może dzięki temu, mam ochotę ukatrupić jej ojca. Facet nie dość, że chce odebrać jej miłość życia to, co za tym idzie, jej jedyną podporę człowieczeństwa (przynajmniej ja tak to widzę). Mam nadzieję, że nasze gołąbeczki jakoś z tego wybrną... Przyjemnie czytać o szczęściu, nawet jeśli zdaje się sobie sprawę, że ono szybko przeminie.
    Bardzo mi się podobało :)
    Zu

    OdpowiedzUsuń
  5. Chhmm, pierwsza myśl podczas czytania była taka, że Christine mimo tego, że była tak rozpieszczana przez ojca wyrosła na wspaniałą, młodą kobietę.
    Cała natka jest cudna. Uwielbiam to, jak piszesz. To, w jaki sposób opisujesz emocje. Mam w tedy wrażenie, że wchodzę w skórę Christine. Przeżywam wszystkie te jej rozterki miłosne razem z nią.
    A na temat jej ojca to się nie wypowiem. Johann powinien gdzieś uciec z swoją ukochaną, a nie przejmować się opinią jakiegoś starego piernika! xD
    Żartuję, emocje mnie poniosły. Po prostu szkoda mi Christine. Ona przeżyła już wiele, bo straciła jednego ukochanego, a teraz jak się już w końcu zakochała, to ojciec mówi że nie i basta :C
    Bardzo przeżyłam tą notkę - jejka xd - więc życzę ci więcej takich notek
    Pozdrawiam i weny życzę! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz spóźnienie, jakoś zupełnie brak mi słów jak przeczytam Twoje rozdziały. Ale poprawię się.
    W każdym razie przepięknie opisujesz uczucia, przy fragmencie gdy Chris siedzi w swoim pokoju, ja sama poczułam jakieś takie zdenerwowanie. Choć przecież wiedziałam jak to się potoczy. Zakochana para wykazała się niezwykła naiwnością w moim mniemaniu, ale są zakochani, a więc wolno im.
    W sumie to cieszę się, że nie muszę teraz czekać na ciąg dalszy, a mogę kliknąć od razu na następny rozdział i zobaczyć co z nimi dalej będzie.

    OdpowiedzUsuń