Day after day it reappears
Night after night my heartbeat shows the fear
Ghosts appear and fade away
Come back another day
Colin Hay- Overkill
Wszędzie panowała
ciemność. Oddech uspokoił się. Zacisnęła nerwowo usta,
przełykając ślinę. Do jej uszu doszedł cichy dźwięk naciskanej
klamki. Drzwi ustąpiły, a osoba za nimi przestąpiła próg.
Rozległo się szuranie. Wydawało się, jakby ciężkie buty
przesuwały się równomiernie po podłodze. Jednak coś nie
pasowało. Zacisnęła mocniej powieki, chcąc rozpoznać dziwny
dźwięk. Plask. Pojedyncze kropelki rozbijały się o drewno.
Czyżby dach przeciekał? Przez chwilę przysłuchiwała się
odgłosom idącym od okna. Nie, wciąż musiała być piękna,
słoneczna pogoda. Powróciła myślami do intruza. Plask.
Kolejna kropla, tym razem o wiele większa od poprzedniej, rozbiła
się tuż przy jej stopie. Szuranie ustało. Poczuła, jak deski
naginają się pod ciężarem osoby. Zacisnęła zęby, próbując
przegnać uczucie niepokoju. Szczęka zadrżała mimowolnie. Ta
ciemność... To wszystko jej wina. Gdyby tylko mogła otworzyć
oczy. Plask. Podkurczyła nogi czując, jak zimna ciecz uderza
w nagę kostkę. Odgłos kropel stał się jeszcze głośniejszy,
częstszy. Dotknęła drżącymi dłońmi swojej twarzy. Tak, oczy
nie były niczym przysłonięte. Mogła je swobodnie otworzyć.
Dziwne uczucie zagościło w jej sercu. Krew rozgrzała się w
żyłach. Plask. Wystarczy jedno spojrzenie. Plecy i nogi
rozbolały ją i zesztywniały. Musiała wstać, najlepiej już
teraz, kiedy była jeszcze w stanie trzeźwo myśleć. Podłoga znów
zaskrzypiała. Co teraz? Co robi intruz? Zimny, dławiący, wręcz
trupi oddech otulił jej twarz. Zmarszczyła nos, nieprzygotowana na
to.
Serce zaczęło mocniej bić, słysząc wypowiadane męskim głosem imię. Było znajome, nawet bardzo. Tak, należało przecież do niej. Tak się nazywała.
Serce zaczęło mocniej bić, słysząc wypowiadane męskim głosem imię. Było znajome, nawet bardzo. Tak, należało przecież do niej. Tak się nazywała.
Krzyk wydobył się z jej
gardła, kiedy poczuła lodową dłoń na swoim policzku. Zaczęła
błagać, aby mężczyzna ją zostawił. Zabrał obślizgłe,
śmierdzące zgnilizną palce. Plask. Nadaremnie. Zamachnęła
się i uderzyła osobę przed sobą. Nic, zero reakcji. Był niczym
skała, gdyby nie to, że jego ciało wydawało się być zrobione z
dziwnej, galaretowatej substancji. Zacisnęła palce na skórze
intruza, wyrywając ją. Instynktownie zaczęła krzyczeć, chcąc
dodać sobie nieco odwagi. Znów to imię. Na jego dźwięk zaczęła
się mocniej wyrywać. A co z oczami? Jak długo można żyć w
ciemności, nie wiedząc nawet, z kim tak naprawdę się walczy?
Rozchyliła powoli
powieki. Świat przed nią był zamglony. Oddychając ciężko ze
zmęczenia, przestała się szarpać. Zamrugała kilkakrotnie.
Wysoki, barczysty brunet klęczał przed nią. Jego wyciągnięta
dłoń wciąż gładziła policzek dziewczyny. Zaczęła zauważać
więcej szczegółów. Długie, pozwijane w strąki włosy, lekko
zielonkawa cera, wyglądająca z bliska jak namoczona gąbka. Ubranie
było brudne i mokre, to z niego skapywała woda. Przechylił głowę,
chcąc lepiej na nią spojrzeć. Z gardła mężczyzny wypłynęła
krew. Morze krwi.
To był on. W końcu do
niej przyszedł. Czy po nią? Czy zabierze dziewczynę tam, gdzie
teraz był? W otchłani ciemności, gdzie przebywali zmarli? Tak
bardzo tego pragnęła, uciec od rzeczywistości, od świata, który
tak dobrze znała. Uśmiechnął się delikatnie. Spływająca
czerwona rzeka krwi zdawała się mu nie przeszkadzać. Wyciągnął
drugą dłoń, chcąc jej coś pokazać. Dopiero teraz zauważyła,
że coś ściskał. Zakrwawione ostrze błysnęło w blasku
zachodzącego słońca. Westchnęła cicho, nie chcąc odrywać od
niego wzroku. Tak bardzo tęskniła. Wciąż go kochała, mimo że od
dawna nie żył. Złapała za wysadzaną kryształami rękojeść.
Przycisnęła ją do serca. To było jej dziecko. Musiała je
nakarmić, napoić. Nóż pragnął zaspokoić swoje pragnienie.
Teraz, natychmiast. Łzy popłynęły jej z oczu. Oni tego chcieli.
Musiała spełnić ich rozkazy.
Jednym szybkim ruchem
wbiła ostrze w pierś mężczyzny. Krótkie i ciche przeprosiny
zostały zagłuszone przez nieopanowany szloch. On jednak się
uśmiechał. Słowa wydobywające się z jego ust były niczym
najpiękniejsza melodia. Koiły serce, dawały ukojenie. Ostrze piło
krew, wchłaniając do swego wnętrza kolejne istnienie. Jeżeli raz
zasmakowało krwi, musiało dostawać ją ciągle. Dziewczyna upijała
się wraz z nim.
Dotknęła rany. Na
opuszkach palców została gęsta, ciemno bordowa ciecz. Jej ciepło
powoli stygło, wraz z odchodzącym życiem. Bez zastanowienia
wsadziła ubrudzone krwią palce do ust. Chwile ssała, smakując
językiem. Wyjąwszy je, oblizała napuchnięte wargi. Poczuła się
tak dobrze. To było jej spełnienie.
Plask.
Spojrzała znów na mężczyznę. Zniknął. Zamiast niego, u jej stóp leżała niska brunetka. Jej ubranie było przesiąknięte krwią. Dziura w sercu musiała dopiero powstać. Kolejny, tym razem o wiele głośniejszy krzyk wydobył się z gardła blondynki. Nie mogła przestać, próbując zawrzeć w nim wszystkie swoje lęki. To było jak sen. Zły koszmar, który nigdy nie powinien się wydarzyć.
Spojrzała znów na mężczyznę. Zniknął. Zamiast niego, u jej stóp leżała niska brunetka. Jej ubranie było przesiąknięte krwią. Dziura w sercu musiała dopiero powstać. Kolejny, tym razem o wiele głośniejszy krzyk wydobył się z gardła blondynki. Nie mogła przestać, próbując zawrzeć w nim wszystkie swoje lęki. To było jak sen. Zły koszmar, który nigdy nie powinien się wydarzyć.
Wyrzuciła zakrwawiony
sztylet, próbując pozbyć się dowodu zbrodni. To on, zmusił ją.
To przez niego zabiła swoją służkę, Adilę. Przez myśl przeszła
jej twarz ojca. Jak zdoła mu to wszystko wytłumaczyć? Przecież
nigdy nie uwierzy, że na początku widziała Sergio. Nawet teraz,
kiedy o tym myślała, blondynce wydawało się to głupie. Wręcz
szalone. Skąd wzięły się te chore wizje?
Rozmyślania dziewczyny
przerwało głośne pukanie do drzwi. Spojrzała w danym kierunku.
- Christine, czy wszystko
w porządku?- głos ojca zmroził dziewczynę. Skuliła się w sobie,
zastanawiając się, czy ma się w ogóle odezwać. Może sobie
pójdzie? Zostawi ją w spokoju, a ona będzie miała czas, aby
zastanowić się, co ma zrobić z ciałem służącej.- Otwórz mi!
Była morderczynią. Po
raz kolejny zabiła. Zimny pot oblał jej ciało, budząc dziewczynę
z odrętwienia. Musiała się ruszyć. Podnieść z zimnej, twardej
podłogi i spojrzeć prawdzie w oczy. Była szalona. To kryształ ją
oślepił i zmusił do zabicia tej biednej dziewczyny. A wcześniej
własnego narzeczonego. Dlaczego? Bo wszystko by się wydało? Bo
musiała się bronić.
- Otwieraj, do cholery!
Za drzwiami dało się
słyszeć jakieś rozmowy. Uderzenia nasiliły się. Podeszła i
przekręciła klucz. Nawet nie wiedziała, że było zamknięte.
Wpuściła ojca do środka. Mężczyzna spojrzał na nią, coraz
szerzej otwierając oczy. Musiała strasznie wyglądać. Suknia była
w nieładzie, zakrwawiona i poszarpana. Włosy nie układały się w
piękne, duże fale, lecz sterczały na wszystkie strony. Musiała
stoczyć walkę z Adilą. A może z samą sobą? Nie wiedziała, nie
była w stanie sobie tego przypomnieć. Otępiona złudnym
wspomnieniem ukochanego, nie kontrolowała własnego ciała i myśli.
Kto wie, co mogłaby jeszcze zrobić, będąc w takim stanie.
A dziecko? Co z bękartem,
którego nosiła? Objęła dłonią brzuch. Czuła go, wciąż karmił
się jej energią, spijał krew i cierpienia. Ciepło, które
wytwarzał dodawało blondynce sił. Nie mogła go już zabić. Zbyt
mocno zakorzenił się w łonie dziewczyny, trzymając się kurczowo
życia, które mu dano. Dlaczego nie zabiła go wcześniej, kiedy
jeszcze mogła? Czy to możliwe, aby mogła je kochać? Jego, bo
czuła, że to będzie syn. Odważny i waleczny, potrafiący obronić
własną matkę.
- Coś ty zrobiła?
Głos Alexandra wyrwał
Christine z rozmyślań. Spojrzała na niego, a łzy poleciały po
bladych policzkach. Zrobiło jej się przeraźliwie zimno. Dreszcze
przeszły po ciele blondynki, więc objęła się ramionami. Ojciec
patrzył na nią wystraszony. Zawiodła go. Po raz kolejny go
zawiodła. Tajemnica wyszła na jaw, będzie musiała mu wszystko
powiedzieć. Ale czy na pewno? W końcu kryształ wymagał od niej
całkowitego poświęcenia. Już nie raz pokazał, że potrafi
całkowicie nią zawładnąć. Czy mogła obawiać się o ojca? Kogo
zabije następnym razem, kiedy grzech zapragnie swej ofiary?
- Tatku, przepraszam...-
cichy, zapłakany głos wręcz wydarł się z gardła Christine. Nie
poznawała sama siebie. Zawsze opanowana i twardo stąpająca po
ziemi. Wiedziała czego chce i do czego dąży. A teraz? Była
zagubiona. Potrzebowała wsparcia oraz kogoś, kto mógłby ją
przypilnować. Jednak bała się prosić. Bała się odrzucenia,
które niejednokrotnie jeszcze ją czekało.
To, co zobaczył po
przekroczeniu progu, sprawiło że całkowicie zwątpił w
jakąkolwiek dobroć panującą na świecie. Błagał wszystkie
bóstwa, w które kiedykolwiek wierzył, aby zabrały mu ten obraz
sprzed oczu. Chciał się obudzić i móc wmówić sobie, że to był
tylko zły sen. Koszmar, który znika po kilku sekundach od
przebudzenia. To jednak nigdy nie nastąpi. Już na zawsze zapamięta
swoje dziecko skąpane we wciąż ciepłej krwi własnej służącej.
Jej twarz, w pierwszym momencie szalona i nieokiełznana, zastąpiła
mała, zagubiona dziewczynka. Co się stało? Dlaczego los tak bardzo
ich karał?
Podszedł do blondynki,
chcąc ją przytulić. Wziąć w ramiona i uspokajająco szeptać do
ucha, że wszystko będzie dobrze. Jakoś dadzą sobie radę i
zatuszują zabójstwo. Jednak coś wciąż nie dawało mu spokoju.
Zmrużył gniewnie oczy, a ręka sama wyleciała do przodu, uderzając
dziewczynę w policzek. Nawet się nie odsunęła, nie próbowała
się bronić przed ciosem. Przyjęła go spokojnie.
Lecz co miał zrobić?
Wydać córkę straży królewskiej króla Daimona, co od razu
skazywało dziewczynę na śmierć, czy pomóc? Doskonale zdawał
sobie sprawę, że ta sytuacja może się jeszcze powtórzyć. Skoro
zabiła raz, drugi nie będzie już problemem. Ale czy na pewno? A
może to był zwykły wypadek? Co, jeżeli Adila tak naprawdę
przyszła zabić jego biedną, małą córeczkę, a Christine jedynie
się broniła? Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo osądził własne
dziecko. To przerażenie w jej oczach mówiło samo za siebie.
Najwidoczniej wciąż nie mogła uwierzyć w to, co zrobiła.
Aleksander odwrócił się
i ruszył w stronę drzwi. Jednak coś przykuło jego uwagę. Coś
podłużnego i błyszczącego wszystkimi kolorami tęczy. Spojrzał w
danym kierunku. Mały, złoty sztylet leżał w kałuży krwi w rogu
pomieszczenia. Do kogo należał? Do Christine, czy służącej?
Ukucnął przed nim i wytarł krew we własną koszulę. Musiał go
schować. Ukryć tam, gdzie nikt nigdy go nie znajdzie. Gdzie już
nigdy więcej nie zasmakuje krwi.
Zabrał go. Jej sztylet,
jej dziecko. Musiała go odzyskać, wiedziała o tym. Potrzebowała
go tak, jak powietrza. Był jej potrzebny, gdyby znów kryształ
chciał nią zawładnąć, gdyby musiała zabić. Jednak nie teraz.
Musi to zrobić powoli, mieć plan.
Kiedy ojciec ją uderzył,
nie poczuła nic. Pustka panoszyła się w głowie dziewczyny,
zajmując coraz większy obszar umysłu. Już dawno stała się zimna
i nieczuła na słowa innych, jednak nie na ojca. Tylko Aleksander
mógł wymóc na niej posłuszeństwo. Czy tak będzie i teraz, kiedy
dowiedział się prawdy? Nie wiedziała, jednak nie pozostało zbyt
dużo czasu na myślenie.
Musiała działać.
Uwielbiam Christine, choć bardzo mi żal i pewnie jeszcze wielokrotnie będę to mówić. Jednak podoba mi się, jak powoli pokazujesz jej przemianę. Z notki na notkę kryształ ma nad nią coraz większą moc, choć dziewczyna jeszcze się broni, lecz coraz bardziej brakuje jej sił. Coś czuję, że już niedługo, już niedługo dobra Chris będzie musiała się schować, bo kryształ nie da jej żyć spokojnie (już nie daje spokojnie, ale będzie nią kierował ;) ).
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! Serio :)!
Czekam na więcej! Ade
Dawno nie pisałaś na Christine i aż zapomniałam jak uwielbiam te notki!
OdpowiedzUsuńKocham tą dziewczynę i nie rozumiem jak ta krucha i kochana kobieta może odczuwać gniew. Aż się serce kraja jak o tym pomyślę co ją czeka.
A Aleksander jak ślepo ufa niewinności córki i jak chce ją chronić mimo, że nie jest pewny, że to ona zrobiła coś złego. To się nazywa miłość rodzicielska :)
Piękna notka.
Tośka
Super, strasznie mi się podobało! Strasznie! Początek był wspaniały, bardzo mroczny i bardzo udany. Reakcja Christine, która po tym nastąpiła sprawiła, że początek zdaje się jeszcze lepszy, naprawdę super przedstawiłaś jej stan ducha.
OdpowiedzUsuńRozczulił mnie dziwnie fragment,w którym ona zdaje sobie sprawę, że jej dziecko jest chłopcem. Nic niezwykłego by się zdawało, a jednak chwyciło mnie to za serce.
No i jej ojciec, którym już nie raz się zachwycałam. Współczuję mu niezwykle i podziwiam jego miłość. Mam nadzieję, że Christine nic mu nie zrobi, bo mam w sobie jakąś taką dziwną obawę, że jednak może.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i życzę weny!
Bardzo, bardzo udana notka. Jedna z lepszych na Christine. Część pierwsza jest naprawdę genialna. Opisy są idealne pod każdym względem. Dokładnie, a zarazem rytmiczne, wspaniale oddające dynamikę opisywanej sceny. I to kingowskie Plask!, mistrzunio ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego działania, które zapowiada nam Christine. Bardzo się na nie cieszę i mam nadzieję, że już niedługo będę mogła zasmakować tego jej gniewu, który bądź co bądź na razie jest tłumiony przez jej ojca. Ciekawe czy Chris stwierdzi, ze pora usunąć tą tamę? Byłoby szkoda, bo uważam, że postać Aleksandra jest jedną z lepszych pobocznych :) Jest taki, jaki ojciec powinien być. Tym bardziej samotny ojciec, widzący w Christine odbicie miłości. Tej romantycznej, nie rodzicielskiej.
Czekam na kolejne części, życzę weny i "działania".
Całuję, Leila
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo lubię Christine. No po prostu ją uwielbiam. A wiesz za co? Za tą szczerość którą ma w sobie. Szczerze powiem, że jest ona chyba moją ulubiona postacią w nityi i twoją najlepszą postacią z wszystkich twoich stworzonych 'dzieci' ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście uważam, że notka była dobra, ale i tak najbardziej podobała mi się notka numer IX. ale to już w sumie to tak inną drogą.
Ta notka też była fajna. Lubię w tym blogu to, że notki są często, ale są krótkie i bardzo szybko i płynnie się je czyta, przez co są bardzo przyjemne.
Życzę weny, i szybko kolejnej notki.
Pozdrawiam, Smile. ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo było naprawdę intensywne i czułam się mocno zaniepokojona. Udało ci się wywołać emocje, całkowicie pochłonął mnie ten rozdział. Christine robi się coraz bardziej intrygująca, podobają mi się przemiany jakie w niej zachodzą i tempo ich pokazywania. Czuję, jak kryształ powoli zagarnia ją całą i jest to nieuchronne. Aż się boję pomyśleć, jaką Christine będziemy mieli okazję poznać w ostatnich rozdziałach...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, według mnie najlepszy rozdział do tej pory!